Powstanie Chóru Parafialnego i Orkiestry
Powstanie chóru i orkiestry w Aleksandrowie ma nierozerwalny związek z budową pierwszego drewnianego kościoła oraz powstaniem parafii w Aleksandrowie. Aleksandrów wcześniej należał do parafii Górecko Kościelne, w której administratorem był ks. Błażej Nowosad.
W 1932 r. ks. Błażej został poproszony do odwiedzenia chorego w czwartej dzielnicy Aleksandrowa. Była to jego pierwsza wizyta i od razu wywarła na nim wielkie wrażenie. Ksiądz zrozumiał jaki trud ponoszą mieszkańcy Aleksandrowa przychodząc i przyjeżdżając do kościoła w Górecku, ponieważ sam w czasie tej właśnie podróży doświadczył niemiłej przygody. Wóz drewniany, którym był wieziony wpadł w błoto po osie tak, że konie ledwie wóz wyciągnęły. W tym dniu właśnie zrodziła się w głowie księdza Błażeja myśl, że tak duża choć biedna wioska powinna mieć swój własny kościół. Swoim zapałem podzielił się z kilkoma mężczyznami z Aleksandrowa, którzy poparli jego inicjatywę i zorganizowali zebranie ogółu. Na tym właśnie zebraniu wszyscy jednoznacznie opowiedzieli się za budową kościoła. A że w tym roku nadano chłopom działki lasu, przeważyła koncepcja budowy kościoła z drewna.
Spór, którego skutkiem do dziś jest przynależenie Aleksandrowa do dwóch parafii, była oczywiście lokalizacja kościoła. W owym czasie wspólnota wiejska dysponowała w drugiej i trzeciej dzielnicy dwiema parcelami wspólnej ziemi zwanej wygonami. Ks. Nowosad nie mogąc pogodzić mieszkańców wsi zaproponował pewnego rodzju konkurs. Wyznaczył jedną noc i powiedział: "Na którym wygonie tej nocy będzie przywiezionych więcej drzew z lasu tam stanie kościół". Na wygon w trzeciej dzielnicy tej nocy przywieziono stertę drzewa, natomiast na wygonie w drugiej dzielnicy leżały tylko dwie sosny. Ten fakt zdecydował, że rozpoczęto budowę kościoła w trzeciej dzielnicy.
Z tą decyzją oczywiście nie chciała się pogodzić pierwsza dzielnica Aleksandrowa, która na dowód niezadowolenia pozostała przy parafii Górecko Kościelne i tak jest do dnia dzisiejszego. Od tej pory pod nadzorem ks. Nowosada rozpoczęto prace przygotowawcze. Wszyscy do pracy garnęli się z wielkim zapałem. Drzewo przecierano ręcznie. Polegało to na tym, że drzewo wykładano na dwa wysokie stołki i specjalną piłą trzech mężczyzn jeden na drzewie, a dwóch pod spodem po wyznaczonym sznurze przecinali drzewo jak w tartaku. Była to ciężka i mozolna praca i aby dotrzymać harmonogramu pracy zaplanowanego przez ks. Nowosada na placu musiało pracować kilkanaście takich ręcznych tartaków.
W 1933 r. cały materiał na budowę był gotowy. Znani wiejscy budowniczowie Jan Zarosiak i Jan Swacha podjęli się trudu zbudowania kościoła. Plan, na podstawie którego rozpoczęto budowę, przewidywał budowę małej kaplicy. Jednak budowniczowie doszli do wniosku, że zaprojektowana kaplica nie spełni oczekiwań mieszkańców Aleksandrowa, bo będzie za mała. Postanowili samowolnie zmienić plan i wybudowali dużo większy kościół.
Po wykonaniu stanu surowego i przykryciu dachem, kontrola z Nadzoru Budowlanego stwierdziła duże odstępstwa od pierwotnego planu, wstrzymała budowę i zaplombowała budowę. Dzięki wielkim staraniom ks. Błażeja Nowosada wszelkie zmiany w planach zostały zalegalizowane i uzyskano zgodę na dalszą budowę. Budowę kościoła ukończono w 1934 r.
Już w trakcie budowy kościoła ks. Nowosad równolegle rozpoczął pracę z młodzieżą. Za jego namową powołano do życia Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Na różnych spotkaniach przez swoje zachęcenia i otwartość ks. Błażej bardzo przybliżył do siebie całą wiejską młodzież. Na
jednym spotkaniu zaproponował młodzieży założenie chóru kościelnego pod przewodnictwem organisty pana Stanisława Siomy. Tę propozycję młodzież przyjęła z wielkim entuzjazmem i radością. Nasi rodzice zobowiązali się przywozić i odwozić Pana organistę z Górecka na próby śpiewu.
Próby odbywały się raz w tygodniu. Pan organista był człowiekiem starszym, pełnym powagi, poświęcenia i humoru. Pomimo trudnych warunków pogodowych z powodu mrozu, śniegu, błotnistej drogi czy też upałów nigdy nam nie odmówił przyjazdu na próbę chóru. Dla młodzieży wiejskiej ks. Błażej zakupił instrumenty muzyczne i założył orkiestrę dętą.
Kapelmistrzem orkiestry został Pan Stanisław Wójcik. Najtrudniejszym zadaniem dla chórmistrza i kapelmistrza była nauka nut i utrwalenie głosek. Próby odbywały się w domu Pana Michała Budzyńskiego. Nasz kochany Pan Organista pracował z nami wytrwale. Był pełen wrażliwości i wytrwałości, a w czasie przerw stać go było na żarty i dowcipy, którymi bardzo rozśmieszał młodzież, czym zaskarbiał sobie coraz to większą sympatię i zaufanie. Razem z nami w próbach śpiewu uczestniczył Kazio Budzyński, syn Pana Michała Budzyńskiego, właściciela domu, w którym odbywały się próby chóru. Miał on niezwykły talent, bardzo szybko opanował umiejętność śpiewania z nut i w późniejszym czasie został organistą.
W 1934 r., gdy zakończono budowę stanu surowego kościoła pomyślano o plebanii. Nadarzyła się okazja zakupu gotowego domu drewnianego w odległości ok. 1 km od kościoła. Aby go nie rozbierać, na wałkach z drewna i przy użyciu siły ludzkiej przeciągnięto dom na plac i ustawiono za kościołem jako plebanię. Szybko przeprowadzono w nim prace wykończeniowe i od tej chwili próby śpiewu odbywały się na plebanii.
Ks. Błażej często odwiedzał plac budowy, bo prace wykończeniowe w kościele dobiegały końca. Podarował nawet ołtarz, aby można było odprawić pierwsze nabożeństwo. Już w tym roku na Boże Narodzenie Ksiądz odprawił Pasterkę i Msze św. Ażeby było uroczyściej ks. Błażej polecił orkiestrze, aby od godziny 23.30 do godz. 24.00 w dniu 24 grudnia ci chłopcy, którzy mieli klarnety wyszli na zewnątrz kościoła na balkon i przez pół godziny grali melodie "Wśród nocnej ciszy". Brzmiące echo rozlegało się po wiosce.
Kościółek wypełnił się po brzegi. Ks. Nowosad wyszedł odprawić pasterkę, na początek zaśpiewał "Wśród nocnej ciszy". Cały wypełniony kościółek odezwał się potężnym głosem śpiewając. Mężczyźni zagłuszyli głosy żeńskie. Była to noc radości, śpiewu i łez. Wszystko jako dziękczynienie Bogu. Ksiądz rozpoczął Pasterkę, chór śpiewał Jutrznię po łacinie. Podczas Mszy św. orkiestra grała kolędy. A że w tamtym czasie Msze św. odprawiane były po łacinie orkiestra pomiędzy śpiewem Księdza mogła zagrać 7 kolęd. Tak samo było w Boże Narodzenie, tak samo w kolędę na Św. Szczepana chór śpiewał kolędy, które wyznaczył p. Organista Sioma.
Przyszedł rok 1935. W dalszym ciągu odbywały się lekcje śpiewu. Uczyliśmy się jutrzni na Wielkanoc, kantaty, którą chór w Wielką Niedzielę śpiewał przy Grobie Chrystusa. Pan Organista wyuczył nas też wiele innych pieśni kościelnych, kolęd a nawet pieśni ludowych, które śpiewał chór przy różnych uroczystościach kościelnych i przy innych okolicznościach. Chór bardzo dobrze i profesjonalnie opanował nuty. Każdy głos miał za zadanie odnaleźć melodie, przy niewielkiej już pomocy organisty. Nauka była bardzo trudna, a zwłaszcza Mszy po łacinie. Pan organista był bardzo dokładny i wymagający. Poprawiał tak długo, aż ani jeden półton nie miał prawa być pominięty. Z wielką dokładnością były śpiewane wszystkie zwrotki każdej pieśni.
Cały rok 1935, i do czasu kiedy ks. Nowosad był administratorem w Górecku Kościelnym, chór w każdą niedzielę śpiewał na Mszach św. w Aleksandrowie i w Górecku. Ponieważ ks. Nowosad odprawiał Msze św. w Górecku o godz. 9-tej to w Aleksandrowie o godz. 12-tej w Górecku. Pasterkę jak w 1934 roku tak i w 1935 roku ksiądz odprawiał o 24-tej w Aleksandrowie. Po zakończeniu całym zespołem, jak chór tak i orkiestra z instrumentami na plecach, pomimo śniegu i mrozu szliśmy do Górecka na pasterkę na godz. 6-tą rano, ażeby i tam uroczyście zaśpiewać i zagrać kolędy. Śnieg głęboki, mróz dokuczał, a młodzież wesoła wracała do domów, dziękując Bogu.
Na tym nie kończyły się występy chóru i orkiestry. W okresie po świętach Bożego Narodzenia organizacyjnie urządzaliśmy wspólny opłatek, a po Wielkanocy dzielenie się święconym jajkiem, połączone ze skromnym przyjęciem. Na stołach była herbata, ciastka, strucle wszystko własnego pieczenia. Prócz tego nie było żadnych butelek. Na tych i innych uroczystościach zawsze z nami był ks. Nowosad i pan Organista. Ksiądz przemawiał do nas, chór śpiewał, orkiestra grała.
Chór i orkiestra chcąc odwdzięczyć się Czcigodnemu ks. Błażejowi i panu organiście z wielką radością obchodziliśmy dzień ich imienin. Ks. Błażeja - 3 lutego, pana organisty - 8 maja dzień - św. Stanisława. Młodzież tak się zorganizowała, ażeby zdążyć przed świtem. Zbieraliśmy się o północy i wyruszaliśmy w drogę do Górecka. Rankiem, kiedy całe Górecko było jeszcze we śnie, cichym spokojem podeszliśmy pod dom, gdzie mieszkał ks. Nowosad. Był to drewniany domek stojący obok cmentarza. Chłopcy zdążyli ustawić alejkę ze świerków, kiedy zaczął pojawiać się na niebie świt. Orkiestra zagrała marsza. Po chwili wyszedł do nas ks. Błażej wzruszony, rozradowany, ze łzami w oczach przyjmował nasze życzenia wyrażone w czterogłosowych śpiewach i grającej orkiestry.
Podobnie było 8 maja. W tym dniu imienin naszego pana organisty, przed domem stanęliśmy w pełnym gronie o wschodzie słońca. Orkiestra zagrała marsza, pan Organista obudzony pełen podziwu, ze wzruszeniem, ze łzami radości odbierał śpiew chóru, granie orkiestry i składanie życzeń. Dziękując nam za nasze poświęcenie.
Z Góreckiem byliśmy związani, ponieważ należeliśmy parafią. Na każde uroczystości odpustowe w Górecku, w kościele śpiewaliśmy msze po łacinie. Po sumie odbywała się akademia w sali na organistówce, tak nazywał się ten dom. Na akademię byli zaproszeni nasi rodzice i ks. Błażej. Akademia składała się z dwóch części: w części pierwszej chór śpiewał pieśni kościelne, a w drugiej części piosenki świeckie. Wszystko na cztery głosy. Pomiędzy śpiewem deklamowano wiersze, orkiestra przygrywała. A najważniejszą częścią tych występów było przemówienie ks. Nowosada wygłoszone do rodziców i do młodzieży.
W Aleksandrowie, oprócz śpiewu, udzielaliśmy się dla naszego kościoła pracą. Do chłopców należały takie zadania jak sadzenie drzewek i inne prace porządkowe na placu kościelnym. Dziewczyny natomiast miały za zadanie zrobić koronki dla całej bielizny liturgicznej. Szydełkowania uczyła nas Pani Janina Sioma, córka pana Organisty. Pani Sioma pełniła funkcję instruktora KSM-u. Prace wykonywałyśmy schodząc się na plebanię, część prac brałyśmy do domu. Nici koronkowe zakupił ksiądz. Dziewczyny, które miały maszynę do szycia, poszyły obrusy, alby, komże i niezbędne w kościele wyposażenie. Wszystkie własnoręcznie wykonane przez nas prace, oddałyśmy na pierwsze nabożeństwo odprawione w naszym kościele.
Radosne dla młodzieży były lata od roku 1933 do 1936, do lipca. W tym miesiącu obiegła wiadomość, że ks. biskup odwołuje ks. Błażeja Nowosada z parafii Górecko przenosząc Go do parafii Potok Górny. A naszą wioskę ustanawia parafią Aleksandrów i przysyła na proboszcza tejże parafii ks. Stanisława Orła. Uroczyście, ale z wielkim smutkiem, żalem i ze łzami w oczach odprowadziliśmy ks. Błażeja. Wielkim korowodem otoczyliśmy naszego Kapłana. Chłopcy wystąpili na koniach w reprezentacyjnych czapkach. Za nimi orkiestra grała marsza raz po raz. Dalej szły dziewczyny w jednakowych strojach. Granatowe spódniczki, białe bluzeczki, uszyte ze lnu czerwone chustki na głowach. Szły też szkolne dzieci. Wóz, na którym jechał ks. Nowosad wypełniony był wieńcami z liści dębu i pełen kwiatów. W tym dniu był również obecny ks. Orzeł który jechał razem z ks. Błażejem. Za wozem szli ludzie z całej parafii. Odprowadziliśmy ks. Błażeja aż pod las w stronę Biłgoraja. Z wielki żalem i bólem pożegnaliśmy tak bardzo zasłużonego i oddanego bez reszty zwłaszcza młodzieży czcigodnego ks. Błażeja Nowosada.
Odtąd prace duszpasterską na co dzień rozpoczął ks. Stanisław Orzeł. W niedziele i święta odprawiał 2 Msze św. Na jednej mszy śpiewał chór,na drugiej grała orkiestra. W dalszym ciągu istniało Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, przy której działał chór i orkiestra. Ziarno zasiane przez ks. Nowosada wydawało plon. Chórmistrzem został Kazio Budzyński, o którym na początku pisałam. Jako uzdolniony chłopiec prowadził chór na wzór pana organisty Siomy. Co tydzień robił próby śpiewu, przygotowywał do występów. Uczył nowych pieśni. W każdą niedzielę śpiewał chór na nabożeństwie. Do roku 1939, tak samo jak w poprzednich latach, chór śpiewał w kościele na różnych uroczystościach, ponieważ obok plebanii mieliśmy zbudowaną dużą salę.
Ks. Orzeł tak samo współpracował z nami. Z ks. Nowosadem mieliśmy łączność. Co roku byliśmy zapraszani do Potoka na opłatek. Chór i orkiestra jeździliśmy każdego roku, wozami, konno. Z Potoka młodzież przyjeżdżała do nas, do Aleksandrowa. Przyjęcia odbywały się, jak wspomniałam, przy herbacie i ciastkach. Zawsze grała orkiestra, były tańce i zawsze z nami był obecny ksiądz. Kiedy orkiestra odpoczywała, chór śpiewał wesołe piosenki na cały głos.
Przyszedł rok 1939, część chłopców objęto mobilizacją i poszli na wojnę. Z pozostałych chłopców zbierał się chór chociaż z osłabionym tenorem i basem, dalej śpiewał w kościele pod przewodnictwem organisty Kazia Budzyńskiego. Wszelkie uroczystości i zabawy były zabronione przez Niemców. Tak trwało do roku 1943. W roku 1943, w czerwcu Niemcy otoczyli całą wioskę, ludność wywieźli do obozów, skąd większość nigdy nie powróciło. Tragicznych wydarzeń drugiej wojny światowej nie przeżył również ks. Błażej Nowosad, który zginął śmiercią męczęńską z rąk hitlerowców w swojej parafii Potoku Górnym. Tak się zakończyło dzieło, które zbudował ks. Nowosad.
Druga Wojna Światowa, straszliwa w skutkach przerwała szlachetne czyny naszej Aleksandrowskiej młodzieży. Po wyzwoleniu ci, którzy przeżyli wrócili i małą grupą wznowili działalność chóru. Chór prowadził Kazio Budzyński. Do parafii przybył nowy proboszcz ks. Bolesław Świś. Chór przez cały czas udzielał się dla parafii biorąc udział w nabożeństwach połączonych ze śpiewem chóru. Do chóru ciągle dobierano i szkolono młodzież, co pozwoliło przetrwać i utrzymać ciągłość chóru do dnia dzisiejszego.
Dzieło księdza Błażeja Nowosada opracowała Marianna Szymanik, z domu Potocka Aleksandrów 2000